Szczególnie jeśli ma się taki widok z pokoju
a taki z balkonu
Miami Beach to osobne miasto. Jest tam piękna architektura art deco z lat 20 i 30, wszędzie wspaniałe jedzenie w przystępnych cenach, na Ocean Drive występy o klasie światowej, np tancerz flamenco.Uwaga, to może być drogi alkohol: ok 400 kr jeden kieliszek tequili!!!
Niecałą godzinę jazdy na północny zachód od Miami jest Sawgrass Mill – największe centrum outletów, coś na kształt Ullared, tyle, że ze sklepami Guci, Armani, Burberry, Dior, itd. Jest też olbrzymi wybór zabawowych sukni, takich na “wesele”.
Na samym południu jest Florida Keys wraz z Key West – trochę przereklamowane. Wyraz key pochodzi od hiszpańskiego cayo oznaczającego małą wyspę. Owszem, jeździ się długimi mostami pomiędzy tymi wyspami, ale tam nie ma wcale wspaniałych długich piaszczystych plaży, tak jak np w Miami Beach. To są wyspy z rafy koralowej, która ok 100000 lat temu wychynęła z Atlantyku. W wyniku erozji powstał z niej kamień wapienny, który miejscami pojawia się w formie jasnego piasku, szczególnie przy prywatnych posesjach. Najczęściej jednak na brzegu są namorzyny.
Czasem tak wygląda dostęp do wody
Nawet na piaszczystej plaży woda wcale nie zachęca do kąpieli, jest w niej dużo roślin
i meduzy bardzo niewinnie wyglądające, ale ponoć paraliżujące.
Dosyć typowe wybrzeże z okna naszego balkonu na Islamorada
Czasem wyraźnie widać, że chodzi się po rafie koralowej, bo są wyraźne odbicia zwierzątek
Samo Key West to miejscowość podupadła: z metropolii do której przybywali chętnie pisarze (Hemingway) i prezydenci (wszyscy od Trumana), do typowego turystycznego kurortu: ładne domy, kiczowata sztuka, bary, itp.