W tym wierszyku od Basi ukryte są palindromy.

Erotyk zainspirowany Tuwimem, Gałczyńskim i Leśmianem

Moja miłość miała imię najsłodsze,
Imię takie, że nikt się oprze…
Słowik nucił to imię kochane,
Gdy się w sadzie spotykałam z Romanem.
Wśród majowych mgieł zmysłowej bieli,
Ile Roman ładny dyndał na moreli!
Słowik kląszcze, mnie lico się płoni,
Ino gile Roman na moreli goni…
Łzy mi w oczach błyszczały najszczersze,
Palindromy mówiłam i wiersze…
„Zagwiżdż i w gaz!” – namawiałam go czule.
A on, podły: „Elu, becz – cebule!”.
Cebulami mnie dłonie Romana
Traktowały od zmierzchu do rana,
Skąd cebule on wziął na moreli?
Gdyby dał mi choć mirabeli!
Od łez mokrą chusteczkę wyżymam…
Ma mirabelki w ćwikle bar Imam,
Mogę uwieść Araba Imama,
Ale w sercu mam przecież Romana!
Roman żonę ma – czy mówiłam?
Ona gorsza jest niż Ben Imam!
W łóżku żuk, żółw! I wiecie co?!
Razem okpili PKO!
„Żartem dano nadmetraż” – rzekł Roman.
On tak mówi, bo nie wie, że ona
Z dyrektorem PKO wciąż się szlaja…
A ja kolię chcę i lokaja!
On mi kolię da, zobaczycie!
I będziemy kochali się w życie!
W życie, w sadzie, w południe i w noc!
Co ma milord? – Roli ma moc!