Blog Image

Biuro Spraw Beznadziejnych

...

Więc - żebyś w trosce nie żył, więc - żebyś nie żyła w płaczu, przyjdź do mnie, ponury zwierzu, przyjdź, nocy, targana rozpaczą ...

Giulio Cesare

Wydarzenia Posted on Sun, October 26, 2008 23:11:54

Żal mi was wszystkich, których ominęła ta uczta. Opera Haendla została wystawiona po mistrzowsku u nas w goteborskiej operze. Nie widziałam w całym moim życiu operowego widza niczego lepszego. Każdy głos wybitny, a niektóre zupełnie wyjątkowe: jedni z najlepszych na świecie kontratenorów, William Towers jako Giulio i Yaniv d’Or jako Tolomeo. Młodziutka śpiewaczka z wielką przyszłością, Ida Falk Winland, to wymarzona Kleopatra – nie dość, że obdarzył ją Bóg słodkim, mocnym głosem to jest jeszcze piękna i ma sylwetkę modelki. Dyrygował specjalista od baroku Laurence Cummings. Było prawdziwie barokowo. Stroje barokowe a nie egipskie, choć akcja toczy się w Egipcie. Wszystko jest piękne, ale tak aby widać było, że stylizowane, bez najmniejszego wysiłku w kierunku realizmu. Inaczej dobrze naśmialibyśmy się z Giulio, który głosem eunucha zagrzewa do boju swoją armie, lub kiedy zrzuca złocony kaftan i pokazuje podkoszulkę z napisem Cesar.

A dzisiaj obejrzałam balet do mojego ulubionego utworu – Requiem Mozarta. Mozart się zawsze wybroni, ale bajzel był na scenie totalny. Tancerze biegali w spazmach ubrani w szare barchany. Od połowy zrobiło się trochę ładniej, jednak nalepsze kawałki, takie jak pierwszy Sanktus czy Rex tremende, zostały niestety zaprzepaszczone widokowo. Z góry zjechały chmurki, z których panie zrobiły sobie piekne balowe treny, na końcu Mozart kładzie się do łoża śmierci w scenie zupełnie jak z Odysei kosmicznej Kubricka: biała komnata w intensywnym zimnym oświetleniu z podłogi i ścian. Chyba chodziło o to, że tak naprawdę to Mozart nie umiera, podobnie jak bohater Kubricka. Tyle, że to przedstawienie, przynajmniej wizualnie, to gwóźdź do trumny.



Niech mi zapomną

Lingua Posted on Sun, October 26, 2008 21:41:02

W wierszu “Pod jedną gwiazdką” Szymborska pisze “Niech mi zapomną umarli, że ledwie tlą się w pamięci”. Panna Edytka zauważyła, że w tłumaczeniu angielskim nie używa sie słowa forget, jest zamiast tego “May my dead be patient with the way my memories fade”. Po szwedzku jest odpowiednik zapominać – glömma, ale jest to zupełnie opaczne tłumaczenie “Låt de döda glömma, att de knappt glöder i minnet”. Ten frazeologizm jest bardzo specyficzny chyba nie tylko dla języka polskiego, ale dla nas wogóle.

Przyszło mi do głowy, że mamy umiejętność zapominania komuś przewinień. Może jest to bardziej związane z katolicyzmem, bo Włosi też nie potrafią być zbyt surowi dla przewinień własnych i innych. W Szwecji się nie przebacza, i pamięta się komuś na zawsze. Jest to dość paradoksalne, bo Szwecja wydaje się być najbardziej tolerancyjnym krajem na świecie. I tak chyba jest, tyle, że jest to dosyć chłodna tolerancja. W Polsce choleruje się na pijaków, ale nie są oni poza nawiasem społecznym, w Szwecji traktowani są delikatnie, bo są chorzy, czyli poza zdrowym społeczeństwem. Może to wyidealizowany obraz, ale chyba nie doceniamy siebie pod tym względem.

Pod innymi względami też, np my mamy fantazję. Łatwo napisać na tablicy Dzień Dobry po polsku, trzeba mieć trochę iskry bożej, żeby wpaść na to, że niekoniecznie muszę słuchać Pani, szczególnie jeśli w ząb nie kąsa polskiego. To zdjęcie z międzynarodowej klasy w małej miejscowości norweskiej ukazało się w lokalnej prasie.

Blog Image

Panna Edytka zareagowała na to zdjęcie “Polaczki sie zawsze popisza”. Najwyraźniej, podobnie jak Dostojewski, ma naszych w lekkim poważaniu.