To zdążyłam w ciągu trzech dni. Tate ma zawsze ciekawe wystawy, nowe i stare. Np polecam taką oprawę książek – biblioteka stanie się dziełem sztuki.

Głazy to dzieło Józefa Beuysa, artysty nieieckiego który głosił tezę demokratyzacji sztuki “Każdy artystą”. Mój Marek i jego głazy w Gejówce to niezaprzeczalnie sztuka. Podobnie jak telefon z homarem Salvadore Dali.

W Muzeum Narodowym największy ścisk wokół mumii, więc ominęłam szerokim łukiem. Tłok nas nie ominął. Po ciężkim dniu zwiedzania dotarliśmy metrem na stację Euston, skąd dalej mieliśmy pociąg do naszej gospodyni Joli w Leighton Buzzard. Wyjeżdżamy na powierzchnię w zbity tłum (coś jak w noc sylwestrową na Rynku Głównym w Krakowie, lub na pasterce w Bukowinie Tatrzańskiej). Udało nam się wyswobodzić trochę z tłumu, Jola zadzwoniła, że ktoś się rzucił, lub go rzucono z wiaduktu na tory i kolej stoi. Udaliśmy się na najpiękniejszy sąsiedni dworzec St Pancras i dostaliśmy się do domu. Pozostało jednak lekkie uczucie lęku przed metropolią gdzie nagle może się stłoczyć kilka tysięcy z jej 14 milionów mieszkańców.

W Narodowym polecam sztukę z Afryki. Takie ciekawostki jak kapelusz z … sieci pajęczych, duże “monety” waluty kongijskiej, etiopską koronację Heile Selassie.