Z zamachem szła w miejsce gdzie drzewiej drzwi klamkę dzierżyła,
że ściana miast drzwi w to miejsce powstała, tego nie zauważyła,
choć tak poza tym przytomna z niej dziewczyna była.
Jechała rowerem, z rozwianym sweterem i włosem,
nie podpita, ni trochę
Aż tu jakiś ćwok, auta drzwi siup hop
otworzył i Haneczce na rowerze dołożył
Podrapana potem była, trochę kulała ale przeżyła.
Jednak nie było jej dość – znów dosiadła tego dzikiego rumaka
i znów się jej znarowił:
kierownicą prosto w ziobro przysposobił i ogólnie obił
Ale draka! Wina tu jest jakiegoś buraka co rowerem zasuwa jak kawał świniaka.