Ale się działo! A najważniejsze – nie lało!
Najbardziej zaskoczył mnie mój “własny” kabaret. Piosenka ku czci jubilatki jest fenomenalna, przejdzie do historii. Dawno nie odebrałam tyle życzliwości i ciepła, nie mówiąc o prezentach.
Poza tym sypano na mnie płatkami róży jak na święta chyba Bożego Ciała, a to było tylko moje skromne (choć pokaźne) ciało.
Goście byli we wspaniałych strojach (nie wszyscy, np Dominika) i chętnie pozowali do zdjęć
Kapuście w wykonaniu Danusi należy się I nagroda za pomysłowość.
A oto co po północy można było osiągnąć z tego nakrycia głowy
Sarna w wykonaniu Nuny była bardzo realistyczna, mimo, że intelektualistka.
Elf w wykonaniu Hani zdobył entuzjazm już w drodze na party w tramwaju
Na siostry Sisters zawsze można liczyć.
Ewę trudno było poznać w burzy rudych włosów
Panowie też się spisali – nawet Marek był poszarpany na Pucka, Einar ma zielone nogawki. Ani jeden nie był osłem, większość udawała drzewa, jeden był podobny do elfa,
Do jedzenia było więcej chętnych niż do tańca wokół słupa
Mimo nagłośnienia nie bardzo panowała panienka z okienka nad bałaganem
Chyba jednak bałagan sprzyja zabawie, co widać po dynamice tańców.
A występ kabaretu zdobył sobie uznanie najmłodszych, oni wiedzą co to sztuka! Ten zasłuchany malutki człowieczek to Max, wnuczek brata
Panowie się tym razem też walnie przyczynili. Dzięki Krzyśkowi była taka muzyka którą wszyscy lubią. A Per zrobił nam cenny wykład o flagach narodowych.
Po czym przeszliśmy od teorii do praktyki, czyli składania flagi
Poważnych dyskusji też nie brakowało
Ani toastów
A wszystko jak zwykle zakończyło się w niemoralnym pokoju w wannie
Te podpisane zdjęcia robiła ta pani