Zanim zebrałyśmy się do zdjęcia po balecie w operze zgaszono światło i dlatego jesteśmy trochę niewyraźne.
Lepiej wyszły zdjęcia mniejszymi grupami


Siedziałam w operze obok znawczyni baletu Oniegin, prawdopodobnie baletnicy rosyjskiej, byłej baletnicy – oto jej stopy wylewające się z ciasnych czułenek:
Króliczki polsko-szwedzkie czuły się w Budapeszcie jak ryby w wodzie.
Króliczek dyrygujący. “Wycieczka bardzo, bardzo, … “

Króliczek ryczący ze śmiechu. “High five!!! “
Reszta zadowolonych króliczków. “Wycieczka, że tak powiem, superowa”
“Wspaaaniałą!”

Na pchlim targu testowałyśmy inne nakrycia głowy, tudzież granaty i panzerfausty.

Pluskały też w wodzie dosłownie, w Szechenyi, gdzie wodę schładza się z 75 stopni w źródle do 38 stopni w basenie.
Hania jak zwykle pierwszoplanowo.

W jednej z baszt rybackich znalazłyśmy zachwycającego muzyka: Peter Loczi. Ze zmarzniętymi palcami, gołymi czerwonymi od mrozu łydkami, na instrumencie ze sklejki i strun fortepianowych dał nam koncert prawie godzinny, rozczulając nas swoim aksamitnym głosem. Można go posłuchać na youtubie, śpiewa w wielu językach (w każdym podobnie niewyraźnie jak my).