Zabawa była typu ludowa, ale bez mordobicia, bo sami kulturalni przychodzą do tego klubu kulturalnego. Wystąpiłyśmy jako intelektualistki (wyraźne okulary) wystrojone w letnie stroje na potańcówkę w stylu lat pięćdziesiątych. Dwa numery były teatralne: Danusia śpiewając “Kochany lecą kasztany” odbierała na swą parasolkę deszcz kasztanów. Planowałyśmy żeby wystąpiła w kasku, ale nie wiadomo czemu nie chciała się na to zgodzić. Marta śpiewała Crazy w kaftanie bezpieczeństwa, ze zmierzwionym włosem i okularami na bakier. Hitem okazał się Hit the road Jack: Tosiek w białej marynarce i różowej koszuli z muszką plus ciemne okulary przedzierzgnął się w Jacka i Ray Charlesa. Perkusista był trochę zbyt napalony, bo pierwszy raz przesiadł się z klawiatury na ten instrument, więc używał go do woli, trochę mnie bolały uszy bo stałam tuż przy nim.

Po występie i nagrodzeniu zwycięzcy quizu było karaoke. Niektórzy przeżywali bardzo głęboko.

Bardzo udane, świetnie prowadzone, Marta i Hania pomagały tym którym nie starczało głosu. Tu okazuje się bezlitośnie, że nie tak ważne kto ma głos, ale przede wszystkim kto nie ma słuchu.