Namęczyłyśmy się z tą produkcją, ale chyba wypełniłyśmy motto kabaretu: jak odejdziemy będzie bez nas smutniej. Kabaret beznadziejny wykonał kosztowną produkcję piosenek z lat 20 i 30. Walnie pomógł nam w tym nasz kochany św. Antoni – bez niego ani rusz!
Produkcję uświetniło przybycie naszego beznadziejnego członka na wygnaniu Halinki.
Kasia i Jola nie były przebrane, były po prostu jak przeniesione w czasie z tamtej epoki. Chapeau bas!
Marta stwierdziła, że ona mniej się przebiera przez cały tydzień niż w ciągu tej godziny występu. Wartało jednak bo podrywacz Pedro poruszył serca wielu dam, nie tylko donny Dany i donny Haliny, nie mówiąc o donnie Eli i ciepłej Hani.
Dana nie tylko jako donna wpatrywała się intensywnie w swój wachlarz.
Hani głos zapewnił nam wzruszenie i to co dla człowieka w sztuce najważniejsze wg A. Barda – pociechę.
Wydarzenie dokumentowała nasz niestrudzona paparazza Iwonka
I ja tam byłam, wino i pliskę piłam