Po Brahmsie na którego zaprosiła nas nasza beznadziejna skrzypaczka udaliśmy się do kawiarni muzycznej, gdzie Wojtek nareszcie mógł rozwinąć skrzydła na wspaniałym fortepianie, a Hania nam ślicznie śpiewała

my razem z Hanią, a uduchowionego włąściciela kawiarni najwyraźniej cieszył ten niespodziewany koncert.