WERSJA Z WŁOCHEM (Z NOSA)
Narzeczonych miałam tylu, co na głowie włosów.
Kubek w kubek – każdy głupek, chociaż na swój sposób.
Jeden miał markowe dresy, drugi garnitury.
Lecz na mydle i szamponie znał się mało który.
Co z tego, że dziewczyny mają w bród witaminy.
Gdy polski chłopak – przykro mi. Gdy trzeba nie spać, to on śpi.
I chyba w całym świecie gorszego nie znajdziecie.
Aktywny by się przydał Włoch, nie żaden polski śpioch.
Choć do klasy robotniczej nie mam krzty uprzedzeń,
pewien kowal odpadł z braku dwóch zębów na przedzie.
Kiedy trzymał w ręce młotek, nie wiem daję słowo,
kto miał bardziej – ten, czy ten, złożoną osobowość.
Inny jak naprężył ramię miał potężny muskuł.
I kompletne uzębienie, za to braki w mózgu.
Jeden, choć gaduła straszna, zawsze mowę tracił,
kiedy kelner pytał o to, kto rachunek płaci.
Z miłym panem miałam romans, lecz się kontakt urwał,
gdy z dnia na dzień, pod Białystok, go przeniosła kuria.
Miałam raz u siebie w domu randkę z profesorem.
Kiedy wyszłam do łazienki zwiał z telewizorem.
Inny niczym król, co każdą rzecz zamienia w złoto,
wszystko w domu powymieniać umiał na alkohol.
WERSJA BEZ WŁOCHA
Co z tego, że dziewczyny mają w bród witaminy.
Gdy polski chłopak – przykro mi. Gdy trzeba nie spać, to on śpi.
Wali się na kanapę, nie pieści tam, lecz chrapie.
Aktywny by się przydał chłop, niech będzie nawet Włoch.
usciski od babci Eli od 27 sierpnia
Elzuniu, witaj, po dlugim czasie!
Obsmialam sie jak norka czytajac ten tekst o panach w zyciu kobiety.
Cos dziwnie znajome slowa, choc upieram sie, iz jeden taki “moj” mial wszystkie te cechy naraz…
Usciski z deszczowej Topazowej.
Mam nadzieje, ze do zobaczenia 🙂
Iwona-Paparazza