Czy jest taki język, który najpierw miałby mniej gramatycznych form a potem więcej? Jak dotąd nie udało mi się zidentyfikować żadnego przykładu. Języki kreolskie tworzone na bazie języków pidżin (pidżyn) mogłyby stanowić przykład rozwoju  w stronę skomplikowania, gdyby nie to, że jest to rozwój jednego języka na podstawie innego języka, czyli coś jakby dialektu.

Jeśli rzeczywiście jest taki “trynd” do upraszczania form języka generalnie we wszystkich naturalnych językach, to skąd on się bierze? Gdzie leży granica tych uproszczeń, tzn jakie jest minimum różnych form? Staroangielski miał tyle przypadków co współczesny polski, teraz rzeczownik jest albo w formie podstawowej albo dzierżawczej (dopełniacz). Dlaczego anglicy nie potrzebują różnych form: w życiu (in life-u), do życia (for life-a),  z życiem (with life-em). A po co my się tak wysilamy? Czy nie wystarczyłoby nam podobnie jak anglikom jedno życie, np bierze udział w życie, co ci potrzebne do życie, co zrobisz z życie?