Wzruszyłam się do łez. Dzięki Marcinowi – to nasz wspaniały pianista w kabarecie, przeczytałam krótką powiastkę Władysława Orkana “Wesoły dzień”
Orkan maluje słowami, a właściwie filmuje. Widzi się najpierw z lotu ptaka procesję ubogich taszczących tobołki z zakupami w Wielki Piątek. W zbliżeniu widać zmęczone wysilone twarze, nawet małe dzieci dzielą ciężar zakupów z rodzicami. Ognisko kamery przesuwa się na pole gdzie orze chłop z synkiem. Głodni marzą, że wreszcie nadejdzie żona i matka i da znak do zakończenia ciężkiej orki. Chłopiec z ojcem porozumiewają się sucho krótkimi zdaniami a mimo to Orkan potrafi pokazać że łączy ich bezgraniczna miłość i czułość. Jakże różni się to od współcześnie wszechobecnego płytkiego I love you.
Podstawowa zasada pragmatyki języka to nie mówienie tego co oczywiste. Miłość w rodzinie była tak oczywista że nikomu nie przychodziło nawet do głowy żeby to wspominać. I love you było potrzebne przy zakładaniu rodziny, ale na pewno nie od rodziców do dzieci. Nie wątpiłam że moi rodzice wskoczyli by w ogień za mną, nigdy nie usłyszałam od nich I love you.
Bardzo pożyteczne jest sięgnięcie do starej literatury. Widzimy lepiej współczesność w perspektywie tego co się zmieniło. Nie ma głodu i braków, ale może też mniej jest czucia