Moje nastawienie przed pójściem do kina było negatywne po przeczytaniu kilku recenzji w polskiej prasie: kiepski scenariusz, itp. Obejrzałam zwiastun z pięknymy ujęciami z zielonych łąk gdzie studenci malarstwa mają plener ze swoim profesorem Władysławem Strzemińskim. Piękne zdjęcia, więc zdecydowałam się iść do kina. Nie pożałowałam. Choć więcej takich zdjęć nie było. W większości takie jak to – wnętrza, najczęściej mieszkanie artysty.
Ale film bardzo dobry. Fantastycznie przedstawia absurdalność władzy, która nie wiadomo dlaczego tłamsi jednostkę. Jedynym powodem jest właściwie to, że artysta chce zachować swoją wolność i godność. Wajda na pewno sam musiał mierzyć się z podobnymi wyborami jak Strzemiński. Strzemiński odrzucał zawsze kłamstwo.

Miejmy nadzieję, że to zwycięża na dłuższą metę. Walka Georga Orwella z zakłamaniem przeżyła hipokrytów, o których zapomniano. Książki Orwella są nadal na topie. Przypominam jego wypowiedź z okresu powstania warszawskiego.

Chciałem zaprotestować przeciwko tchórzliwemu nastawieniu do powstania w Warszawie brytyjskiej prasy[…]. Generalnie zostało stworzone wrażenie, że Polacy zasługują na klęskę, nawet jeżeli robią dokładnie to, do czego nawołują ich alianckie rozgłośnie w ostatnich latach […]. To jest moje przesłanie skierowane do lewicowych dziennikarzy i generalnie do całej inteligencji. Pamiętajcie, że każdy z was zapłaci za swoją nieszczerość i tchórzostwo. Nawet nie myślcie, że przez lata będziecie służalczo lizać buty sowieckiego reżimu i nagle znowu powrócicie do duchowej godności. Raz się skurwisz – kurwą zostaniesz