Matriks medialny obudził się z ręką w nocniku. Sądzili, że żyjemy w demokraturze, a okazało się, że jednak w demokracji, i demos wybrał. Elity nadęte arogancko zostały przywołane do rzeczywistości przez lud. Elity najwyraźniej straciły autorytet, bo lud się już nie przejmuje przyklejanymi mu epitetami typu: rasista, seksista, homofob, islamofob, i w ogóle godny pożałowania (deplorable, autor Hilaria Clintonowa).
Dawno temu po drugich wolnych wyborach w Polsce usłyszałam od wykształconej znajomej, że chamy niemyte jej źle zagłosowały. To bardzo ładnie ilustruje szacunek elit dla demokracji. Najwyższy czas zapoznać się z suwerenem.
Bardzo ciekawy komentarz podała w Szwecji zawzięta działaczka zielonych. Trump to zbawienie dla ruchu ekologicznego. Jest antyglobalistą, uważa że umowy o wolnym handlu są szkodliwe, a to oznacza preferencje dla lokalnych produktów, co łączy się z ograniczeniem niepotrzebnego transportu śrubek z Wietnamu, nakrętek z Chin, … do finalnego produktu w Holandii. A to właśnie najbardziej szkodzi planecie.
Ale najbardziej podobała mi się wypowiedź amerykańskiego blogera Wait but why