Dzień wyborów do Sejmu zaczął się od koncertu na mszy w Utby.

Za oknem wirują kolorowe jesienne liście w słońcu i krystalicznie przejrzystym powietrzu, Wojtek gra pięknie na fortepianie, nastrojowo. Niestety koncertu było minimalnie, a kazania maksymalnie. Pastor z wadą wymowy i wadliwym mikrofonem robił wybuch każdą spółgłoską wybuchową (b,p,d,t,k,g). Ewę rozbolała głowa, Martę napadła astma, a mnie jasna cholera. To co dało się zrozumieć z kazania między wybuchami zachwycało podobnie jak jego wymowa.

Kaźe nam brać społeczną odpowiedzialność. Chlubnym przykładem jest jakaś muzułmanka, która się przechrzciła i teraz pomaga tzw samotnie przybywającym dzieciom uchodźcom. Innymi słowy, ktoś, kto nie bierze odpowiedzialności za siebie, nie zdobywa pracy, tylko wykorzystuje zasiłek do obcowania z młodymi mężczyznami. Wiem, że brzmię jak franca, ale krew mnie już zalewa. Drogi pastorze. Człowiek najpierw musi być odpowiedzialny za siebie, podjąć pracę i płacić podatek, wtedy jest naprawdę odpowiedzialny społecznie. Problem w tym, że nasi jaśnie rządzący trwonią nieodpowiedzialnie te pieniądze na przykłady pastora.

Potem nareszcie do głosowania! Tak wypełnionego klubu polskiego jeszcze nie widziałam. Młode rodziny z dziećmi, znajome mi twarze to przede wszystkim ci w komisji wyborczej, reszta to nowo przybyli. Zagłosowałyśmy na Kukiza15 i poszłyśmy na zasłużony obiadek, bardzo smaczny i nostalgiczny, bo serwowany w starym PRL-owskim stylu: “No co, skończyła!? Zabierać?!”.

Wieczorem się okazało, jak to sformułowała Marta, że mamy kuku zamiast Kukiza, bo ponad 50% mandatów ma PiS. Ja nie rozpaczam. Za PiSu nie będzie gorzej niż za PO, może być najwyżej tak samo: źle lub dobrze,zależnie od punktu widzenia. Wg wstępnych wyników Kuku ma 44 mandaty.