Autor jest ekonomistą, profesorem London School of Economics oraz Oxfordu. Książka stanowi prawdziwy głos w dyskusji na temat migracji, której brakuje, bo zastąpiła ją polaryzacja: jednej stronie zarzuca się, że jest heartless, drugiej, że jest headless.
Collier pracuje jako doradca ubogich krajów afrykańskich, którym nawet mimo bogactwa zasobów naturalnych nie jest łatwo wyrwać się z ubóstwa. Dlaczego? Brak kapitału to wg niego nie przyczyna tylko skutek. Prawdziwą przyczyną jest struktura tamtych społeczeństw. Nie tworzą one narodu, a tylko luźne związki grup plemiennych. Nie ma w nich więc dostatecznego zaufania i kooperacji. A tylko tak buduje się zasobność społeczeństw.
In the countries on which I work – the multicultural societies of Africa – the adverse consequences of weak national identity are apparent. … But is national identity not toxic? …Chancellor Angela Merkel, … has voiced fears that a revival of nationalism would risk a return not just to race riots but to war. I recognise that in espousing the value of national identity I must credibly allay these fears.
Collier sam będąc wnukiem imigrantów rozpatruje kwestię zmian powodowanych migracją w społeczeństwach narodowych.
… the prevailing opinion among liberal thinkers (… is) that modern Western societies should embrace a postnational future. … But what if everyone did that? Suppose the international migration were to become sufficiently common as to dissolve the meaning of national identity: societies really became postnational. Would this matter:? I think it would matter a great deal. Lifestyles such as that of my family are dependent, and potentially parasitic, on those whose identity remains rooted, thereby providing us with the viable societies among which we choose.
To ostatnie zdanie dotyczy wszystkich nas migrantów: “Styl życia takich jak moja rodzina zależy, a potencjalnie pasożytuje, na społeczeństwach ktrórych tożsamość pozostaje zakorzeniona, stanowiąc realne społeczeństwa pomiędzy którymi możemy wybierać.” Czyż nie jest tak rzeczywiście? Chętnie posłucham jak ktoś wyobraża sobie alternatywy dla społeczeństw narodowych, bo ja sobie nie wyobrażam. Podstawą państw wielonarodowych, takich jak Szwajcaria, są jednak narody. Są co prawda państwa-miasta typu Monako, Singapur, to jednak wyjątki. Wyobraźmy sobie, że na jakiejś wyspie zebraliby się np wszyscy o libertariańskich poglądach i mimo różnic językowych stworzyli państwo z angielskim jako oficjalnym wspólnym językiem. Czy nie byłoby w nim naturalnych grupek językowych? Wydaje mi się, że nie doceniamy znaczenia języków narodowych. Wystarczy mi krótka rozmowa po polsku, żeby wyczuć drugiego człowieka.
How does migration affect those left behind? How does it affect indigenous populations in host countries? It is a difficult but important question whether the resulting exodus is beneficial or harmful to those left behind. These are the poorest societies on earth, and yet the Wests policies on immigration create effects on them that are both inadvertent and unrecognised. We should at least be aware of what, in an absence of mind, we are doing to these societies. I also see my friends torn between their duty to remain home and their duty to make the most of opportunities.
Czytam, streszczenie soooon!