Spotykania w pierwszy piątek miesiąca (czasem drugi) tak sie jakoś same nazwały. Ostatnia miesiączka była w restauracji tajskiej. Super jedzenie, okrągły stół na tuzin bab, decybelami z naszych gardziołęk wypełniłyśmy szczelnie całą salę. Nasz przystojny kelner był zachwycony, że tylko jeden stół wprowadza tyle życia w restauracji.
Na deser była zupa z owocami – balsam wileński (45% ). 3 talerze tej zupy spożyte łyżeczką deserową przyczyniły się walnie do zdecydowanie obniżonego poziomu reakcji na następny dzień.