Halinka donosi

Akurat trafił się słoneczny dzień ale ze względu na temperaturę powyżej zera wszystkie stoki były totalnie oblodzone. Dzień wcześniej padał deszcz. Na jednym z takich stoków upadłam i już nie chciałam dalej jechać na nartach. Wypięłam je a Marysia wzięła je pod pachę i powoli zjechała. Ja postanowiłam zjechać na tylku ale nie wzięłam pod uwagę nachylenia stoku i oblodzenia. Lecialam w dół z prędkością pocisku a w trakcie spadania przekręcilo mnie i już lecialam głową do przodu, na brzuchu. Zatrzymałam się dopiero na płaskim a ci, którzy to widzieli mieli przerażenie w oczach bo ponoć byłam blisko przepaści. Byłam tego nieświadoma. Może i dobrze bo ten lot w dół i tak był dla mnie ogromnym stresem co odbiło się fioletem na twarzy i papierowo białymi ustami.