Szymborska przeżyła 89 lat, jeszcze w lipcu spotkałam ją na ulicy w Krakowie. Odkłoniła mi się z pogodnym uśmiechem trzymając w obu rękach siatki z zakupami. Wyglądała ładnie.
Zajrzałam do dedykacji wpisanej mi przez nią w okresie odbierania nobla – jakoś śmiesznie przekręciła moje nazwisko i potem się bardzo sumitowała z przekreśleń.
Niektórzy małoduszni mieli jej za złe pean ku czci stalina. A przecież mało który poeta dał ludziom tak wiele tego co ma dawać sztuka – pociechę.
Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.

Minuta ciszy po umarłych czasem do późnej nocy trwa.
Jestem naocznym świadkiem lotu chmur i ptaków,
słyszę, jak trawa rośnie i umiem ją nazwać,
odczytałam miliony drukowancyh znaków,

wodziłam teleskopem po dziwacznych gwiazdach,
tylko nikt mnie dotychczas nie wzywał na pomoc
i jeśli pożałuję liścia, sukni, wiersza –
Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Mówie to wam ze swego nieznanego serca.