Namęczyłyśmy się z tą produkcją, ale chyba wypełniłyśmy motto kabaretu: jak odejdziemy będzie bez nas smutniej. Kabaret beznadziejny wykonał kosztowną produkcję piosenek z lat 20 i 30. Walnie pomógł nam w tym nasz kochany św. Antoni – bez niego ani rusz!
Produkcję uświetniło przybycie naszego beznadziejnego członka na wygnaniu Halinki.
Kasia i Jola nie były przebrane, były po prostu jak przeniesione w czasie z tamtej epoki. Chapeau bas!
Marta stwierdziła, że ona mniej się przebiera przez cały tydzień niż w ciągu tej godziny występu. Wartało jednak bo podrywacz Pedro poruszył serca wielu dam, nie tylko donny Dany i donny Haliny, nie mówiąc o donnie Eli i ciepłej Hani.
Dana nie tylko jako donna wpatrywała się intensywnie w swój wachlarz.
Hani głos zapewnił nam wzruszenie i to co dla człowieka w sztuce najważniejsze wg A. Barda – pociechę.
Wydarzenie dokumentowała nasz niestrudzona paparazza Iwonka
I ja tam byłam, wino i pliskę piłam
Toście się ubawiły, a ja nie mogłam uczestniczyć… Co do motywacji: moja kuzynka właśnie przejrzała moją książkę i pyta: “”Baśka, co ci odbiło? Dlaczego bajki piszesz? Czegoś sensowniejszego nie możesz?”
Toście się, kobitki, ubawiły, a nie mogłam uczestniczyć, bo w Polsce rodzinę odwiedzałam. W kwestii motywacji i demotywatorów: moja kuzynka po wstępnym zapoznaniu się z moją twórczością spytała: “”Baśka, co ci odbiło? Dlaczego bajki piszesz? Czegoś sensowniejszego nie możesz?” Chyba trzeba pióro wbić w ścianę, jak Gałczyński pisał… Albo laptopa o tąże ścianę rozbić…