To jest science fiction western. Mniej więcej jak Independence Day, tylko w innych realiach, taka rafa koralowa zawieszona w powietrzu.
Zaczyna się interesująco – cywilizacja, która rozwinęła się w totalnej zgodzie z naturą. Owszem, zabijają zwierzęta, ale je za to przepraszają. Są wspaniali, trzeba być odważnym i sprawnym, żeby zasłużyć na miano człowieka, co daje głos w radzie klanu. Brakuje mi tylko realiów typu jak załatwiają potrzeby i gdzie jest kanalizacja.