Czyszcząc moje stare mejle natknęłam się na ostrą wymianę zdań pomiędzy mną – cenzorem, a poetką beznadziejną, którą poddałam cenzurze.

E
Droga pani Arnander
spraw se pani skafander
bo ortograf za “rubierze”
pałką zdzielić może szczerze
gdyż ojczyzny polszczyzny rubieże
gryzipiórków armia strzeże

K
cóż takiego te rubierze ?
zdałaby się tu cenzurrra
ale nasza słynna gburrra
z ptaszkiem wdala się lubierze
udawając że coś tworzy
w takie bzdurrry-ja nie wierzę
chyba że potomek Boży

E
Moj ty drogi arnanderze
jasna mnie cholera bierze
bom w pisania procederze
a tu co rusz wiersze swieże
trafiaja w mej prozy rubieże

K
jeśli wolisz moja durrro
będziesz od dziś zwana gburrą
choć jak śpiewał sam kipurrrra
takie gadki istna bzdurrrra
literatka ze mnie marna
choć od wierszym jest ciężarna
z dury durrrrę
choć to zmieni jej naturrrę
bo e-dura to jest nutka
choc nie słodka
jak Danutka

no więc idę na całego
będzie durrrra nic innego

Kto się natknął na e-durę wnet doceni już cenzurę

spać nie może już po nocy w e-durowej tej przemocy

Gnaj do Judy Tadeusza Jeśli jeszcze coś cię wzrusza

Albo udaj się do Zyty żeby wyznać żal ukryty

Beznadziejna taka sprawa Dla prezeski to zabawa

Na czyj koszt ?głupiec zapyta Niech odpowie święta Zyta.

Ksiądz z ambony głosi wreszcie Że umiesci ją w areszcie

Ale kogo- mnie czy ją? Wtedy nie zajmuje stron Obie rownie winne są