Wydaje się pytanie banalne. A jednak można nie wiedzieć co słychać, u siebie.
Co słychać?
Pytania Posted on Mon, July 06, 2009 13:55:19- Comments(3) https://bsb.nla.se/?p=909
- Share
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.
Więc - żebyś w trosce nie żył, więc - żebyś nie żyła w płaczu, przyjdź do mnie, ponury zwierzu, przyjdź, nocy, targana rozpaczą ...
Wydaje się pytanie banalne. A jednak można nie wiedzieć co słychać, u siebie.
You must be logged in to post a comment.
Odnosnie “co slychac”…
Mialam sasiadke z czwartego pietra, ja na 10-tym, a wlasciwie na 11-tym. Niejaka pani Pela, z ktora czesto rozmawialam, zawsze milo. Nieglupia ale straszna plotkara.
Otoz, gdy moj malzonek (dzis “blott minne”) juz zyl sobie wesolo i majetnie w Szwecjii, ja w tym czasie, od roku przynajmniej, mieszkalam w Polsce sama z dziecmi. Oprocz matkowania im, zajmowalam sie pomaganiem tym i owym dzialaczom (m. in z Marysia Kaczynska) w zmienianiu naszego systemu na “lepszy”, rok byl 1982, zima. Telefonia nosna, i inna, byla zerwana, wiec ludzie znajdowali inne sposoby na swoje – nie dla kazdego do sluchania – rozmowy.
Jedna z osob zaprzyjaznionych, kamratow niedoli, byl mojej mamy osobisty “livsamrat”. Pan to byl nobliwy i elegancki, bardzo wieloletni. Odwozil mnie swoim samochodem, rzadkim wehikulem jak na nasze warunki. Nocnego dojazdu do mnie nie bylo. Korzystalam wiec z przyjemnoscia ze szjutsu, i jeszcze zawsze dlugo ustalalismy to i owo, debatowalismy, smialismy sie i smucili, bo bylo nad czym. Buzka na koniec i ojcowskie machanie jak juz bylam w oknie. Chcial miec potwierdzenie, ze pod moimi drzwiami nie bylo czekajacej na mnie umundurowanej – lub nie – niespodzianki. Zdarzaly sie.
Owa pani Pela, jak mi inna sasiadka, z szostego, doniosla baaardzooo chetnie, podala do publiki, iz ta L. (ja, po mezu) ma gacha, jak tylko ten L. (moj malzonek) wyjechal za granice. Miano go za bohatera, czym oczywiscie nigdy nie byl, co mialam mozliwosc wielokrotnie zaobserwowac. Kobiety-bohaterki nie byly w cenie…
Ze mialam gacha, starego jak sam swiat, “dziada”, ktorego sie wstydzilam, i tylko po ciemku z nim w aucie rozmawioalam. Zrobilo mi sie wesolo, no bo jak sie nie smiac. Tyle ze pare innych pieterek wzielo to nie tylko na zarty. A tesciowa mialam znana, co by bylo gdyby i ona podlapala te goraca nowinke?
Razu pewnego wchodze do mego wiezowca, atu leci pani Pela. Z tym swoim przesuwajacym sie svinrygiem na glowie, dupiasta i krotka. I tez chce sie zalapac do gory winda. Moglam jej nie wpuscic, ale tak wyraznie sie ucieszyla z mojego widoku, ze nie mooglam, nie moooglam sobie odmowic malej zemsty. Wpuscilam babe, do srodka i rzeklam:
– Pani Pelusiu Kochana! Jak dobrze, ze pania widze! Niech mi pani opowie CO U MNIE SLYCHAC, bo dawno juz o sobie niczego nie slyszlam, a inne sasiadki zrobily sie jakies dyskretne, i juz mi nie powtarzaja co pani o mnie opowiada.
Baba rozdziawila wszystko, co mozna bylo rozdziawic, sama widzialam.
Cicho bylo do czwartego pietra, potem tez. Sasiadki pozostaly “dyskretne”. Do mnie, bo chyba niebezpieczna sie stalam.
Kto jest gorszy, ten co plotkuje, czy ten co powtarza kto co o nas powiedzial?
W tym wypadku wolalam “szczerosc” tej z 6-tego. Inaczej wole raczej bloga nieswiadomosc…
Nie jest to moje zdanie, tylko Marka. Znajomi z Danii chcieli u nas zanocowac w czasie kiedy będę w Krakowie, więc obowiązki gospodarza spadłyby na Marka. Na co on: nie chcę bo mnie będą pytac co słychać a ja nie wiem co słychać.
Zadajac to filozoficzne pytanie musialas dlugo myslec na ten temat korzystajac z rady Marqueza, wiec nie wypowiadasz sie zanim nie pomyslisz…. Mnie sie zdarza odwrotnie: najpierw powiem a potem pomysle co tez chcialam przez to powiedziec ale jest juz za pozno i postrzeganie mojego IQ przez innych na tym bardzo cierpi…
Tez chcialabym wiedziec co u mnie slychac… czasami… ale czesciej uwazam, ze dobrze jest trwac w blogiej (naiwnej? glupiej?) niewiedzy…