Na Kviberg w Göteborgu jest jarmark gdzie można kupić prawdziwe wędliny z Polski. Z pojemników pachnie wędzonką od szyneczki, kiełbaski, boczku. W trakcie wybierania przeze mnie tych smakołyków do straganu podeszła wysoka komisja składająca się z dwóch urzędniczek, pilnującego je ciecia oraz tłumacza. Słyszę jak ta ważniejsza pani instruuje, że wszystkie wędliny mają być sprzedawane opakowane w folię. Zagotowałam i mówię, że ja jako klient chcę kupować bez plastyku. Na to ta ważniejsza oponuje, bo przecież powinnam być świadoma, że może się wędlina pobrudzić. Tak, proszę pani, ja jestem świadoma i jestem gotowa umyć sobie tę wędlinę byle tylko pachniała tak świeżo a nie była wymęczona w zgrzewce plastykowej. Na to już pani nie ma argumentu i mówi, że jest z urzędu środowiska (miljöförvaltningen) i takie są przepisy unijne.

Urzędnicy unii podejmujący decyzje stracili kubki smakowe na karmie unijnej. Określają krzywiznę banana, rozstaw łap kury na grzędzie, rozmiar truskawek. W ciągu 2007 liczba urzędników w Brukseli wzrosła dwukrotnie. Ratunku!