Dziś o godz 3 rano zbudziło nas intensywne dzwonienie do drzwi. Schodzę i przez okno w zewnętrznych drzwiach widzę mężczyznę, ok. 50 lat, opartego o dzwonek. Jęczy że został napadnięty. Mówię mu że dzwonię po ambulans, co też robię. Pan z centrali prosi mnie o dokładne dane i żebym sprawdziła czy ofiara krwawi, czy jest podźgana nożem.A ja na to, że nie sprawdzę bo się boję. Dookoła ciemny las, więc boję się otwierać. Może to jest tylko przynęta a za nim czają się zbóje? Ten z centrali zdecydował w końcu, że przyśle policję z ambulansem. W czasie rozmowy ofiara zgięta wpół kulejąc schodzi po kamiennych schodach na podjazd i dalej w dół ulicą. Przyjeżdża policja do nas, ale tu już go nie ma. Pytają czy wyglądał na narkomana. Nie wiem. Wydaje się, że nie był aż tak bardzo poszkodowany, bo zniknął, policja go nie znalazła.
Co zrobilibyście na moim miejscu? Wpuścilibyście do domu?