17 lutego szwedzka Partia Piratów otrzymała list z pogróżkami od Rättighetsalliansen (dawniej Antipiratbyrån), że zaskarżą partię do sądu, jeżeli do 26 lutego nie przestanie zapewniać Pirate Bay dostępu do Internetu. Nie są to czcze pogróżki, co wykazał już proces przeciw Pirate Bay, gdzie hollywoodzkie przedsiębiorstwa nie szczedziły pieniędzy na najlepszych adwokatów i uczestnicy Pirate Bay zostali skazani na więzienie.
Zarząd Partii Piratów stanął przed dylematem: czy nie ustąpić i stać się uwięzionymi męczennikami sprawy czy poddać się naciskom. Uwolniła ich od tej trudnej decyzji norweska i katalońska partia piratów. Otóż zamiast jednego serwera szwedzkiego pojawiły się dwa: norweski i kataloński. W ten sposób Pirate Bay stała się Hydra Bay.
Anna Troberg pisze, że groźby ze strony Rättighetsalliansen jest nadużyciem systemu sądownictwa. Chcą oni bowiem użyć cywilnego procesu do zastraszenia słabszego.
Zamiast tracić pieniądze podatników na usługi lobby medialnego, czy nie lepiej byłoby pracować nad nowelizacją przestarzałych praw?