Oprócz Wielkiej Brytanii tylko Szwecja i chyba Włochy zostały zaszczycone wcześniejszą premierą 007: Quantum of Solace. Poszliśmy więc wielką hurmą, zajęliśmy cały rząd za goścmi w strojach wieczorowych (smokingi i długie sukienki), na których czekała długa biała limuzyna po spektaklu.
Niestety to nie to samo co Casino Royal. Tam się łatwiej akceptowało transformację 007 w brudnego brutala, bo historia i dialogi były świetne, Bond nie był pozbawiony błysku w oku i dystansu do zdzarzeń. Ten Bond jest tak strasznie na serio, że aż go żal. Niestety nie mam dla niego ani odrobiny (quantum) pocieszenia (solace): zupełnie nie wyróżnia się od innych action movies.